Każde dziecko jest w tym systemie poszkodowane. Beneficjentami są ideolodzy
Na stronach Ośrodka Rozwoju Edukacji znajduje się wiele dokumentów dotyczących wprowadzania edukacji włączającej, zwanej także inkluzyjną. Edukacji, która w zamyśle ideologicznym ma w każdej szkole polskiej harmonijnie połączyć w klasach dzieci zdrowe z dziećmi z każdą dysfunkcją intelektualną czy ze sprzężonymi niepełnosprawnościami. Nie ma tu oczywiście kwestii dzieci z ruchową niepełnosprawnością, bo to, że one mają prawo funkcjonować w środowisku szkół masowych, jest sprawą nie podlegającą dyskusji. Pomysł nienowy, bo od lat 70-tych XX wieku z mozołem wprowadzany na różnych kontynentach, w tym także w Europie. Skutki wprowadzania ideologicznego programu równościowego są znane. Najbardziej dotkliwe to drastyczne obniżenie poziomu nauczania dzieci zdrowych i masowe leczenie psychiatryczne dzieci niepełnosprawnych intelektualnie, które po wspólnych lekcjach z dziećmi niemających problemów w nauce już wiedzą na pewno, że nie są w stanie osiągnąć sukcesu na miarę zdrowych kolegów.
Jeden z ostatnio opublikowanych dokumentów na stronach Ośrodka Rozwoju Edukacji to opracowanie Danuty Al-Khamisy pt. „Szkoła jako zróżnicowane środowisko edukacyjne” z podtytułem „Praca w klasie zróżnicowanej uwarunkowana dialogiem edukacyjnym”. Lektura bardzo pouczającą. Pokazuje nam szkołę jako twór, którego definicja jest diametralnie inna niż ta zawarta w polskim prawie oświatowym. Dla przypomnienia – szkoła w Polsce jest miejscem, gdzie się uczy, wychowuje i opiekuje się uczniami. W rozumieniu edukacji włączającej, szkoła już tylko „stwarza warunki do rozwoju określonych kompetencji, wiedzy i umiejętności”. To szkoła, w której nie ma rywalizacji, a jedynie „harmonijne” funkcjonowanie obok siebie uczniów pełno- i niepełnosprawnych. To, co umożliwia tę harmonijność, to odnalezienie punktów stycznych w dialogu dla tych wszystkich uczniów. Zakłada się, że nie może być tak, że dziecko ze specjalnymi potrzebami, bo tak określa się uczniów np. upośledzeniem w stopniu umiarkowanym czy głębokim, nie rozumie treści lekcji i czuje się przez to wyobcowane. Dziś jeszcze w polskich szkołach przy nauczaniu dzieci zdrowych i niepełnosprawnych obowiązują dwie podstawy programowe, ale celem edukacji inkluzyjnej jest połączona podstawa programowa, ta sama dla dzieci zdrowych i niepełnosprawnych.
Punktem wyjścia tej konstrukcji musi być taki zakres tematyczny, który jest zrozumiały dla wszystkich uczniów. Aby wytłumaczyć zasadność takiej unifikacji, podnosi się do rangi pierwszorzędnej wartości „inność”. Ta „inność” ma być normą istnienia. Ba, okazuje się, że tylko „inność” jest ciekawa, tylko ona bowiem gwarantuje, że człowiek „inny” będzie wart zainteresowania. „Inność” uzupełnia zestaw kolejnych wartości szkoły inkluzyjnej, czyli realizującej edukację włączającą. Są to: równość, sprawiedliwość społeczna, solidarność społeczna. Brzmi znajomo? Oczywiście, że tak! To są fundamenty filozofii ustroju komunistycznego. Hasła rodem z Manifestu Komunistycznego i rewolucji październikowej burzącej porządek świata cywilizacji chrześcijańskiej i szkoły ukształtowanej na zasadach prawdy, piękna, dobra. „Urawniłowka”, a nie dbałość o rozwój każdego człowieka.
Nauczyciel w tej układance w żadnym przypadku nie może pełnić roli mistrza. Mistrz ma w inkluzyjnej edukacji konotacje stawiające go na równi z funkcjonariuszem, wręcz nadzorcą. To nie ma być już pedagog wychowujący i uczący ucznia, nie ma to być osoba posiadająca z założenia wiedzę, która stanowi o jego wyjątkowej, dodać należy opresyjnej pozycji, lecz dialog dwóch równoprawnych ludzi. Nauczyciel ma jedynie wspierać ucznia w jego drodze poznawczej i to jest główne jego zadanie, które służy jemu samemu i uczniowi. Wszystko, cokolwiek nauczyciel czynić ma dla ucznia, jest powiązane z czynieniem dla siebie samego. Słowem kluczem dla zrozumienia istoty inkluzji jest „wspieranie”. Wsparcia wymaga każdy uczeń, bo przecież każdy ma jakiś problem. Danuta Al-Khamisy pisze o zadaniach nauczyciela włączającego, że ma on poznać siebie i ucznia, rozumieć siebie i ucznia i być razem z uczniem „Ja [nauczyciel] jestem z Tobą [uczniem], działam dla Ciebie i potrzebuję Ciebie dla swojego i Twojego rozwoju. Jestem z Tobą, odkrywam siebie i Ciebie, działam dla Ciebie i siebie”. Z właściwą dla ideologów neomarksizmu czujnością zakłada w opisie kandydata do zawodu nauczyciela, że nie jest on właściwie ukształtowany z punktu widzenia edukacji włączającej, a zatem u progu pracy pedagoga najpierw musi zmienić się „w swoich postawach, wartościach, wiedzy, kompetencjach”. Musi także nastąpić w nim „redukowanie stereotypów i wszelkich przejawów dyskryminacji z uwagi na Inność”.
Oczekiwany nowy model nauczyciela to ten, który umiejętnie łączy uczniów w zróżnicowanej klasie, a więc pedagog włączający. Przedmiotowiec – historyk, czy matematyk, który na dodatek chce przekazywać merytoryczną wiedzę, ma odejść do lamusa. Zadaniem i wyzwaniem nauczyciela ma być redukowanie przechodzenia uczniów do szkolnictwa specjalnego i utrzymanie do końca etapu kształcenia zróżnicowanej grupy uczniów pod względem intelektualnym i każdym innym. Generalnie, szkoła edukacji włączającej wymaga korekty kształcenia nauczycieli, odejścia od przedmiotowców na rzecz pedagogów edukacji inkluzyjnej. Trzeba tu wyraźnie zaznaczyć, że pedagog edukacji włączającej nie jest tym samym, co pedagog specjalny. Dziś pedagog specjalny w polskich szkołach to fachowiec wysokiej klasy wykształcony w wiedzy ukierunkowanej na pracę z dziećmi o określonych niepełnosprawnościach.
Dzieci głuche, niewidome albo autystyczne potrzebują innych metod pracy, odpowiednio zaaranżowanej przestrzeni, pomocy naukowych. Wymaganie, aby pedagog edukacji inkluzyjnej po trzech semestrach studiów online rozpoznawał specjalne potrzeby uczniów z całym spektrum niepełnosprawności i jeszcze prawidłowo te dzieci prowadził w ramach jednej klasy, jest najdelikatniej mówiąc nieporozumieniem. Żadne dziecko w klasach o genezie z Manifestu Komunistycznego, gdzie wszyscy są równi (tak uczniowie, jak nauczyciele), gdzie nie ma zdolniejszych i mniej zdolnych, nie ma szans rozwoju na miarę swoich potrzeb. Każde zatem jest poszkodowane w tym systemie. Zdolnym hamuje się rozwój talentów, tym ze specjalnymi potrzebami, w rozumieniu niepełnosprawności intelektualnych czy chorób uniemożliwiających prawidłowe funkcjonowanie w środowisku szkolnym dzieci zdrowych, nie pomaga w rozwoju własnym, a jedynie funduje się poczucie klęski w zderzeniu z możliwościami dzieci zdrowych.
Plan marksistów przebudowy społeczeństw na zasadach równości, sprawiedliwości i solidarności społecznej skończył się koszmarem dla wszystkich poddanych tym eksperymentom. Kolejna próba neomarksistów obliczona na zmienianie społeczeństwa na poziomie szkoły jest bardzo groźna. Zaniechanie kształcenia elit naukowych, celowa degradacja szkół do poziomu placówek opiekuńczych i pseudoterapeutycznych, brak fachowej opieki nad osobami najbardziej bezbronnymi ze względu na niepełnosprawności intelektualne i choroby umysłowe jest próbą zburzenia porządku cywilizacji chrześcijańskiej, gdzie każdego człowieka, zdrowego czy chorego traktuje się z szacunkiem, bo ceni się życie, jako dar od Boga. W cywilizacji chrześcijańskiej ogół ludzi stanowi wspólnotę ludzką. Nikt nie jest wykluczony. To pewnie dlatego gros domów opieki nad najciężej chorymi, ośrodków dla ludzi niepełnosprawnych, ale także bezdomnych, samotnych matek, itp. prowadzą zakony, stowarzyszenia chrześcijańskie.
Pomysł włączania oparty jest na zgoła fałszywym założeniu, że jest jakaś uprzywilejowana klasa, którą trzeba zrównać z tymi, którzy z jakichkolwiek względów nie są tacy jak jej członkowie. Ideolodzy neomarksistowscy epatując nieszczęściem niepełnosprawności próbują wmówić zdrowym, że muszą się dostosować do poziomu chorych, bo to ma rzekomo świadczyć o ich wrażliwości i prawdziwej solidarności społecznej. Nie ma w tym humanizmu i szlachetnej chęci czynienia lepszym życia niepełnosprawnych, jest tylko informacja, że przecież wszyscy jesteśmy tacy sami, każdy z nas wymaga wsparcia. I zaraz też pojawia się grupa tych, którzy świetnie wiedzą, co dla całej społeczności ludzkiej jest dobre. Pouczają, kierują, ograniczają wolność drugiego człowieka do własnego rozwoju, rozwijania talentów. Beneficjentami tu i teraz i na krótką metę są ideolodzy i wcielający ideologię w życie. Manifest Komunistyczny szkoły edukacji włączającej zawarty w opracowaniu Danuty Al- Khamisy jest przestrogą i sygnałem ostrzegawczym dla wszystkich, którzy jeszcze nie zetknęli się z doktryną edukacji włączającej, inaczej nazwanej inkluzyjną. Zapraszam do lektury tego i innych opracowań z zakresu edukacji włączającej na stronach Ośrodka Rozwoju Edukacji.
Barbara Nowak
za: wpolityce.pl