Miesięcznik “W Naszej Rodzinie” – Reforma czy destrukcja systemu oświaty w Polsce

 

Miesięcznik W Naszej Rodzinie – Reforma czy destrukcja systemu oświaty w Polsce 

 

Obóz rządzący jest podzielony w kwestii przyszłości systemu nauczania w Polsce i przymusowego wdrażania koncepcji edukacji inkluzywnej w polskiej szkole. Oficjalnie minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek nie jest jej zwolennikiem. W Telewizji Trwam kilka miesięcy temu zapewniał, że wdrożony już obecnie pilotaż edukacji włączającej nie będzie miał swojej kontynuacji. Jednak jego zastępczyni wręcz przeciwnie, podejmuje konsekwentne działania, które mają doprowadzić do jej wprowadzenia po wyborach parlamentarnych, bo obecnie obóz rządzący boi się krytyki w środowiskach, które są wrażliwe na dobro dziecka i prawa rodziny.

W sprawie edukacji inkluzywnej minister Czarnek ma niewiele do powiedzenia ponieważ za edukację włączającą odpowiada nie szef resortu, ale jego zastępczyni. Marzena Machałek, będąca w MEiN sekretarzem stanu, która jest jednocześnie, co ważniejsze, pełnomocnikiem rządu do spraw edukacji włączającej i jest podległa bezpośrednio premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Szef rządu jest zwolennikiem absorbcji 27 miliardów złotych z UE do 2027 r. przeznaczonych na ten cel, który zmieni charakter szkoły z kształcącej na terapeutyczno-opiekuńczą w imię ideologii równości i dostępności. Szczególne usytuowanie Marzeny Machałek wynika z faktu, że Bruksela traktuje wprowadzenie edukacji inkluzywnej jako priorytet w obszarze polityki oświatowej w Unii Europejskiej. I w tym celu inicjuje działania mające na celu pozbawienie dotychczasowych kompetencji państw narodowych w zakresie edukacji i wdrożenie centralnego zarządzania z Brukseli.

Według jej zwolenników kluczowym przesłaniem edukacji inkluzywnej (włączającej) jest stworzenie przestrzeni, która zapewni uczestnictwo każdego dziecka i ucznia w szeroko rozumianym procesie uczenia się. Chodzi zarówno o zdobywanie nowych informacji i umiejętności, jak również rozwijanie kompetencji kluczowych, w tym kompetencji emocjonalno-społecznych. Brzmi to bardzo pozytywnie, ale czy tak jest w rzeczywistości? Niestety, problematyka edukacji włączającej jest w nikłym stopniu znana opinii publicznej. Dlatego znacznie łatwiej jej zwolennikom jest bezkrytyczne jej prezentowanie społeczeństwu wyłącznie w różowych okularach jako logiczna, ewolucyjna i konieczna kontynuacja rozwiązań wprowadzonych w polskiej oświacie po przemianach 1989 roku, czyli reform w zakresie szkolnictwa specjalnego oraz wprowadzenia mechanizmów integracji.

Tymczasem według krytyków edukacji inkluzywnej mamy do czynienia z kolejną odsłoną rewolucji kulturowej, której celem jest motywowane ideologią przemodelowanie społeczeństw i skonstruowanie człowieka, który jest wyrzuty ze swojej „swojszczyzny” i ma równy dystans do wszelkich tożsamości narodowych, społecznych, kulturowych czy religijnych. Pytanie fundamentalne, które należy postawić brzmi: na czym polega różnica między integracją a edukacja włączająca? Według zwolenników inkluzywności dzięki tej koncepcji szkoła stanie się miejscem bezpiecznym i będzie środowiskiem rozwoju na miarę możliwości każdego ucznia. Ideą podstawową jest zapewnienie w każdej szkole miejsca dla każdego dziecka, również osób z najgłębszymi upośledzeniami. Jednak dostosowanie poziomu nauczania do najsłabszych dzieci będzie skutkować skrajnym obniżeniem jakości zdobywanej w szkole wiedzy ponieważ zostanie wdrożone projektowanie uniwersalne, czyli m.in. dostosowanie poziomu edukacyjnego do wszystkich uczniów, a więc także do tych z upośledzeniem intelektualnym w stopniu głębokim, co w znacznym stopniu obniży poziom kształcenia wszystkich dzieci. Nastąpi także likwidacją szkół specjalnych, które odgrywają bardzo pozytywna rolę.

Obecnie w Polsce mamy przecież rozwinięty system szkolnictwa specjalnego. Ten typ placówek edukacyjnych cechuje wysoko wykwalifikowana kadra pedagogiczno-edukacyjną, są zmniejszone klasy oraz zindywidualizowany do potrzeb danego ucznia proces edukacji dostosowany do możliwości każdego ucznia. Poza tym rodzice dziecka niepełnosprawnego mają wybór: albo zapisują swoje dziecko do szkoły specjalnej; albo do klasy integracyjnej, która może liczyć do 20 uczniów, w tym 5 uczniów z orzeczeniami co umożliwia uporządkowaną integrację i efektywny proces dydaktyczny; albo edukacji z elementami edukacji włączającej. Zamiast udoskonalać ten system i pozostawić rodzicom prawo wyboru, to w latach 2016 – 2020 doprowadzono do likwidacji 500 placówek szkolnictwa specjalnego by wdrożyć edukację inkluzywną, która w niedalekiej przyszłości ma być obowiązkowa w każdej szkole.

To jest pokłosie polityki Unii Europejskiej, która systemowo pozbawia tego typu placówki finansowania ze środków unijnych uznając szkolnictwo specjalne za „segregujące”. Tymczasem włączanie wszystkich uczniów ze skomplikowanymi problemami do zwykłych szkół i klas masowych w nieograniczonej liczbie wywołuje wiele niekorzystnych zjawisk lub znacznie je potęguje. Przekonali się o tym Niemcy, którzy powoli wycofują się z tej koncepcji, a są w o tyle lepszej sytuacji, że w wielu landach nie dopuszczono do likwidacji szkolnictwa specjalnego, więc stosunkowo łatwo jest przywrócić poprzedni system.

Krytycy edukacji włączającej zwracają uwagę, że szkołach tego typu – które już istnieją w wielu krajach europejskich – pojawia się chaos oraz nasilają się ogromne problemy z egzekwowaniem zasad ze względu na pojawienie się uczniów niedostosowanych społecznie. Co więcej, pojawia się agresja i to w relacjach między uczniami, a także między uczniami i nauczycielami, którzy w takiej rzeczywistości pozbawieni są instrumentów służących wyegzekwowaniu dyscypliny, szczególnie w stosunku do uczniów z orzeczeniami o „specjalnych potrzebach edukacyjnych”. Aby rozwiązać ten problem pojawiają się koncepcje by zmodyfikować te orzeczenia bo przecież w gruncie każdy ma „jakieś potrzeby specjalne” – każdy jest inny, a tę inność należy traktować ze zrozumieniem, szanować i obowiązkowo włączać, a nie „segregować”. Dlatego, według założeń zmian przygotowanych przez minister Machałek, niepełnosprawność będzie określana nie według modelu medycznego (jak do tej pory), ale biopsychospołecznego, a ocenę funkcjonalną zespół nauczycieli będzie przygotowywał dla wszystkich uczniów.

Ideologie, a edukacja inkluzywna jest jedną z nich, mają to do siebie, że są konstruowane w opozycji do religii, a zwłaszcza chrześcijaństwa, lecz same zawłaszczają pewne cechy religii. Celem każdej ideologii jest przemodelowanie świadomości społecznej i przekształcenie istniejącego stanu rzeczy w stan idealny i postulowany (utopia) i wskazanie metod jego realizacji. Ideologia ma charakter całościowy. Oznacza to, że zakres jej działań obejmuje wszelkie przejawy życia w wymiarze publicznym. W ten sposób w zideologizowanej rzeczywistości wszystko ma być poddane administracyjnej kontroli ideologów, a zwłaszcza rodzina i szkoła. Niebezpieczeństwo ideologii jest wszechogarniające zwłaszcza dziś, gdy na naszych oczach następuje niebywały rozwój techniki i technologii, które oddane na służbę ideologii mają zasięg totalny.

Czy uda się zatem uratować polskie szkoły przed kolejnym eksperymentem ideologicznym skoro jak na razie obecnie rządzący podążają w kierunku edukacji włączającej, popieranej i opłacanej przez Komisję Europejską? To będzie zależało od siły obrony i nacisku na rządzących sprawdzonych od pokoleń wartości oraz zbudowanej na fundamencie chrześcijaństwa tradycji kultury polskiej.

Jan Maria Jackowski

Źródło: W Naszej Rodzinie 6/2023

W Naszej Rodzinie – Reforma czy destrukcja systemu oświaty w Polsce

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *