Bartosz Kopczyński: Globalny wzorzec eurodebila

Zainicjowane przez uśmiechniętą koalicję zmiany w polskiej edukacji spowodowały duży oddźwięk i skłoniły liczne organizacje i inicjatywy społeczne do zainteresowania się tym, co dzieje się w szkole. Rychło wczas, jest to bowiem logiczna konsekwencja całego szeregu procesów, toczących się od lat, którymi próbowaliśmy zainteresować szeroką opinię społeczną, jak dotąd bezskutecznie.

Trzeba było dopiero wycięcia z podstawy programowej treści, drogich sercu wielu patriotów i konserwatystów, aby zechcieli zainteresować się tym, co w tych procesach najważniejsze – celową, systemową debilizacją prowadzoną pod dyrekcją Unii Europejskiej i ONZ.
Śledzenie źródeł, historii i przebiegu tych procesów jest wielce intrygujące, chociażby po to, aby zrozumieć, jak globaliści kradną narodom rozum, tożsamość i szanse życiowe przy współdziałaniu elit politycznych i naukowych, przy całkowitym braku wiedzy i zrozumienia przez społeczeństwo tego, co się dzieje i do czego prowadzi. Na taka analizę zabrakłoby jednak tu miejsca, skupię się więc jedynie na lapidarnym przedstawieniu esencji.

Wszelkie zmiany w edukacji państw europejskich odkąd powstała Wspólnota Europejska były przeprowadzane według ram, przez nią narzuconych, zbieżnych z równorzędnymi ramami ONZ. Aby nie popadać w szczegóły, przedstawię je razem. Polska doświadczyła dobrodziejstw tego etapu postępu od samych początków transformacji ustrojowej po 1989 r. Szczegółowa analiza procesów lokalnych i globalnych pozwala stwierdzić, że obecne zmiany w polskiej edukacji zostały zainicjowane od razu po II Wojnie Światowej, a głównym promotorem tamtego etapu był towarzysz Jakub Berman, pełniący różne wysokie stanowiska w aparacie partyjno – rządowym. To wówczas wycięto z podstaw programowych logikę i filozofię i zmieniono historię. Po okresie utrwalenia władzy ludowej pozwolono polskiej szkole na kilkadziesiąt lat zabetonowania systemu. Pośród licznych negatywów tamtej rewolucji należy wskazać przede wszystkim usunięcie niekomunistycznej kadry naukowej z uczelni wyższych i zastąpienie jej nowym narybkiem towarzyszy i współplemieńców towarzysza Bermana. Ci inwaderzy ulokowali się mocno na polskich uczelniach, a ich potomstwo, biologiczne lub duchowe do tej pory okupuje polską naukę, co tłumaczy otwartość środowisk naukowych na antykulturę i brak przeciwdziałania obecnej destrukcji.

Jednak szkolnictwo średnie i podstawowe zdołało się ochronić. Indoktrynacja komunistyczna okazała się tam powierzchowna, a co najważniejsze, utrzymano fundamenty kulturowej edukacji: kanon klasycznych lektur, podstawę programową obejmującą wiedzę obiektywną, związki przyczynowo – skutkowe, tożsamość narodową, paradygmat uczeń – mistrz, wymogi edukacyjne i oceny. Władzy ludowej zależało bowiem na odtworzeniu bazy przemysłowej, a do tego byli potrzebni ludzie, potrafiący pracować. Ominęła nas więc rewolucja kontrkulturowa lat 60-tych i 70-tych, która zaczęła zmieniać zachodnią edukację już wówczas. Nie należy jednak się łudzić, że komuna, rządząca sowietami i Polską była całkowicie inną komuną, niż ta rządząca już wtedy Zachodem. Na metapoziomie była to ta sama formacja religijno – ideologiczna, bazująca na kabale i posługująca się talmudycznym sposobem myślenia i postrzegania świata. W Polsce procesy zniszczenia postanowiono jedynie odroczyć, przygotowując jednocześnie grunt pod rewolucję obecnego czasu. Dzięki obsadzeniu katedr swoimi ludźmi stopniowo formatowano kolejne pokolenie neomarksistów – postmodernistów, wychowujących kolejne pokolenia nauczycieli, przygotowując ich do tego, aby oni sformatowali naród polski do wstąpienia w struktury Unii Europejskiej, a w szerszej perspektywie – do globalnej komuny. Poprzez zaniżanie płac zepsuto więc etos zawodu nauczyciela, obniżając jednocześnie wymogi przyjęcia i ukończenia studiów. Połączono to z polityką feminizacji szkolnictwa i obsadzeniem aparatczykami struktur zawodowych związków nauczycielskich. Było to przygotowanie pod pauperyzację i upodlenie tej profesji, realizowane systemowo i konsekwentnie przez całą historię III RP aż do tej pory. Kabalistyczni globaliści chcieli mieć pewność, że nie znajdzie się żadna siła z wewnątrz systemu edukacji, która będzie w stanie przeciwstawić się ich planom.

Gdy runął mur i odzyskaliśmy wolność, zaczęliśmy wybierać swoją drogę rozwoju. Dziś już wiadomo dokładnie, że droga ta nie była naszą, lecz została dokładnie wytyczona przez globalnych kabalistów, rządzących organizacjami ponadnarodowymi, światowymi finansami i wielkimi korporacjami. Obecne posunięcia lewackiego rządu w Polsce są ściśle wpisane w scenariusz budowy federalnego państwa europejskiego, które zarazem zostało pomyślane jako prototyp i oddział państwa globalnego. To, co kojarzy większość opinii publicznej, to likwidacja prac domowych, ograniczenie oceniania i redukcja podstaw programowych. Mniej ludzi wie, że równocześnie planowany jest nowy przedmiot – „wiedza o zdrowiu”, zawierający seksualizację wg standardów WHO i wychowanie genderowe. Również mało kojarzone są wprowadzane równocześnie: Edukacja Włączająca, cyfryzacja, tzw. opieka psychologiczno – pedagogiczna i przechodzenie do Europejskiego Obszaru Edukacji.

Edukacja Włączająca, o której wiele pisaliśmy jest główną lokomotywą przemian. Jest również zwana „szkołą dostępną dla wszystkich”, „edukacją wysokiej jakości”, „edukacją rozwijającą w pełni potencjał każdego dziecka”, „szkołą zaspokajającą wszystkie potrzeby każdej osoby uczącej się”. Pod tymi określeniami następują piękne hasła: demokracja, równość, sprawiedliwość, otwartość, elastyczność, różnorodność, włączenie, inkluzja. W skrócie chodzi o to, aby do normalnych szkół i normalnego trybu nauczania dla normalnych dzieci włączyć wszystkich tych, którzy z różnych powodów powinni być z niego wyłączeni. Wskazuje się różne grupy „defaworyzowane”, z których główne to: niepełnosprawni, w tym intelektualnie, niedostosowani społecznie, zaburzeni psychicznie i emocjonalnie, migranci. Wszystkich należy włączyć, czyli inkludować, a więc złączyć wszystkich ze wszystkimi. Propaganda inkluzyjna twierdzi, że w ten sposób stworzy się nowe, inkluzyjne społeczeństwo, które będzie się dynamicznie rozwijać, w którym nikt nie będzie dyskryminowany, każdy zostanie doceniony, każdy otrzyma pełnię szans, każdy będzie zaopiekowany, każdego potencjał zostanie dostrzeżony i rozwinięty, a potrzeby każdego dziecka zostaną zaspokojone. Włączenie, czyli bycie razem w środowisku lokalnym z rówieśnikami i całą społecznością jest przedstawione jako warunek niezbędny do budowy szczęśliwego społeczeństwa globalnego i największe pragnienie ludzkości. Wrogiem włączenia jest edukacja, przekazująca wiedzę, sama wiedza, wymogi edukacyjne i ocenianie osiągnięć. Dlatego stopniowo usuwa się te cechy ze szkół, zamieniając instytucje wiedzy na instytucje integracji społecznej, lokalne centra zbiorowej socjoterapii. Program nauczania w takich szkołach musi być dostępny dla wszystkich, również dla upośledzonych, zaburzonych i obcokulturowych migrantów, dlatego redukuje się wymaganą wiedzę do podstaw, niezbędnych dla państwa globalnego.

Szkoła włączająca ma przygotować wszystkich do życia w globalnym społeczeństwie, płynnego dostosowywania się do wymogów rynku pracy i rozwiązywania globalnych problemów ludzkości. Dlatego szkoła inkluzyjna jest jednocześnie szkołą zrównoważonego rozwoju. Wszystkie budynki, procesy, zachowania ludzi, programy nauczania muszą być zrównoważone, co oznacza formatowanie wszystkich do posłuszeństwa celom Agendy 2030. Nie będzie w niej miejsca na wiedzę, związaną z tożsamością narodową, chrześcijaństwem, kulturą grecko – łacińską, wiedzę ogólną i przedmiotową. Niepotrzebna będzie teoria, nauczana będzie tylko praktyka, niezbędną do wykonywania konkretnego zajęcia u konkretnego pracodawcy. Za to szkoła włączająca będzie obficie szafować klimatyzmem i ekologizmem.
Szkoła przyszłości nie może pozostawać w tyle za technologią, musi włączyć samą siebie, nauczycieli, personel, uczniów i rodziców w transformację cyfrową. Cyfryzacja obejmie treści nauczania, procesy uczenia się, materiały edukacyjne i przede wszystkim dobrostan cyfrowy uczniów. Oznacza to oczywiście rezygnację z tego, co nie może być kontrolowane przez centralne serwery. Za to nauka będzie spersonalizowana cyfrowo i dostosowana do każdego ucznia. Zarazem każdy uczeń będzie dostosowany do centralnego systemu.

Nie może zabraknąć wątku wielokulturowości. Różnorodność kulturowa dzięki zabiegom globalistów jest już codziennością szkół Europy Zachodniej i jest przez nich przedstawiana jako wyzwanie i szansa na kulturowe ubogacenie. Należy więc wszystkie szkoły dostosować do wielokulturowej imigracji, a ponieważ wszystkie szkoły wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej zostaną połączone w jeden obszar edukacyjny i jeden wzorzec nauczania, więc polskie szkoły też zostaną przystosowane do wielokulturowości, która dzięki temu będzie także mogła stać się normą również w przyszłym województwie nadwiślańskim.

Z wielokulturowością ściśle łączy się porządek mobilności edukacyjnej. Został on przedstawiony w europejskim dokumencie strategicznym „Europa 2030” z 2010 r., a uściślony w zaleceniach Rady Europejskiej „Europa w ruchu – mobilność edukacyjna dla wszystkich” z 2023 r. Otóż klika europejska planuje przenosić ludzi w tę i nazad, jak się jej będzie chciało, a ściślej – jak będą tego potrzebowały korporacje, dla potrzeb swojej konkurencyjności. Ludność Europy dzięki mobilności ma się do tych potrzeb płynnie i elastycznie dostosowywać. Unia chce, aby państwa członkowskie tak się zorganizowały, aby 15% do 25% wszystkich osób uczących się (już się nie mówi o uczniach, tylko o osobach) na wszystkich poziomach kształcenia uczyło się poza krajem pochodzenia. Obejmuje to również dzieci i młodzież. Niemieckie wywózki i stalinowskie przesiedlenia powracają pod szyldem szansy życiowej w ten sposób, aby ludzie sami chcieli (lub musieli) przemieszczać się po całej Europie. Do tych wesołych podróży mają dołączyć migranci spoza Unii, nazywani teraz „uczniami i studentami”. Zrównane zostanie wykształcenie formalne z pozaformalnym, a te – z jakąkolwiek praktyką zawodową. Te nowe wędrówki ludów mają być z planowe i celowe. Znaczy, ordnung muss sein, konkretni ludzie potrzebni będą w konkretnym celu, w konkretnym miejscu, na konkretny czas i do konkretnych zajęć. Mobilność edukacyjna będzie elastycznie łączyć się z mobilnością pracowniczą. Do takich to wesołych celów służą te wszystkie atrakcje z Erasmusem i e-twinningiem na czele.

całość artykułu:
https://wtowarzystwie.pl/globalny-wzorzec-eurodebila/

Comments

No comments yet. Why don’t you start the discussion?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *