Artykuł ze strony PCh24.pl – autor Hanna Dobrowolska
Artykuł pod tytułem „Totalna rewolucja w polskiej szkole…”, do którego odnosi się pośrednio Pan Minister Przemysław Czarnek w wywiadzie udzielonym pch24.pl oraz bezpośrednio – mój adwersarz, dyrektor Radosław Brzózka, pełnomocnik ministra edukacji i nauki ds. strategii edukacyjnej, jest już kolejnym tekstem opublikowanym na portalu pch24.pl na temat antyedukacji włączającej. Lektura jednego artykułu to zbyt mało, by rozpoznać zagrożenie i dostarczyć czytelnikom pełnej wiedzy na temat inkluzji – projektu ideologicznego, który niczym podstępny nowotwór drąży polską szkołę od wielu lat. Stąd uznanie dla Redakcji portalu pch24.pl, iż wytrwale powraca do tej kwestii piórami felietonistów oraz w rozmowach.
Wspomniany artykuł poprzedziły moje liczne wypowiedzi na temat inkluzji m.in. na antenie TV Trwam i Radia Maryja, w Klubie Ronina, w licznych mediach oraz publikacje począwszy od 11.02.2021 r., ale nade wszystko – bogata [choć jednostronna] korespondencja skierowana do Ministerstwa Edukacji i Nauki przez wszystkich Koordynatorów Ruchu Ochrony Szkoły, w których gronie działamy od 29 sierpnia 2022 r.
Wśród listów do MEiN były dwa szczególnie ważne: pismo o powodach zawiązania Ruchu Ochrony Szkoły przez kilkanaście organizacji oraz osoby prywatne wraz z kluczową Deklaracją ROS [patrz: strona ruchochronyszkoly.pl], oraz zaproszenie do udziału w konferencji “EDUKACJA WŁĄCZAJĄCA – IDEOLOGIA INKLUZJI W REALIACH SZKOLNYCH”, która zorganizowana została społecznymi siłami ROS na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie 19 listopada 2022 r.. Odbyła się ona pod patronatem Małopolskiego Kuratora Oświaty, z udziałem licznego grona nauczycieli, pedagogów, psychologów, ekspertów, niestety – bez udziału przedstawiciela MEiN, które nie zareagowało na zaproszenie.
Odzew środowiska szkolnego na podjęcie przez ROS kwestii edukacji włączającej podczas konferencji, spotkań, w publicystyce etc. był nadspodziewany, jednak ministerstwo przez kilka miesięcy pomijało milczeniem fakt istnienia patriotycznej opozycji wobec antyedukacji włączającej i wytrwale wdrażało ten projekt [mimo późniejszych zaprzeczeń]. Szkoda, bylibyśmy już z pewnością na innym etapie naszej debaty.
Trudno więc uznać, iż społecznicy zrobili zbyt mało dla merytorycznej dyskusji z urzędującymi decydentami na temat inkluzji lub, że dyskusję rozpoczęli podczas kampanii wyborczej, co krzywdząco zarzuca nam autor artykułu Straszenie rewolucją. Komu służy „niezgoda domowa” w polskiej szkole?, R. Brzózka. Pełnomocnik Ministra próbuje tuszować spolegliwą postawę MEiN wobec inkluzyjnych wymagań urzędników Unii Europejskiej i zarazem ignorowanie przez MEiN głosów strony społecznej. Znacznie wcześniej niż ROS sformułowały swe krytyczne opinie nauczycielskie związki zawodowe oraz pracownicy poradni psychologiczno-pedagogicznych. Rozległy się one bezpośrednio po upublicznieniu projektu „Edukacja dla wszystkich” w 2021 r., a teraz zostały ponownie zgłoszone przez Solidarność Oświatową. Bez efektu!
Historię wzajemnych kontaktów między MEiN i ROS uzupełnić można wspomnieniem naszej osobistej rozmowy z Ministrem w budynku Sejmu RP oraz wymiany opinii na antenie Radia Maryja. Warto podkreślić, iż przy wszelkich różnicach w ocenie poziomu zagrożenia ideologizacją inkluzyjną polskich uczniów, w rozpoznaniu rzeczywistych społecznych oczekiwań i wobec naszych odmiennych doświadczeń, rozmowy te przebiegały w tym samym katolickim nurcie i w zgodności łączących nas nadrzędnych idei. O fakcie tym świadczy także dowodnie obecna – właśnie na łamach pch24.pl – polemika. Przy tej okazji publicznie dziękuję Panu Ministrowi za wyrażenie uznania na swoim TT dla tekstu, jaki – jako ostatni z kilku – opublikowałam na portalu wpolityce.pl 26 sierpnia 2022 r. [na trzy dni przed ogłoszeniem powstania ROS], pt „Nie o podręcznik do HiT chodzi! Nie można milczeć wobec takiego absurdu, jaki dzieje się na naszych oczach”.
Dlaczego przywołuję ten fakt? Nie, by odeprzeć bezzasadne zarzuty R. Brzózki o brak reakcji na skandaliczną nagonkę na prof. Wojciecha Roszkowskiego, bynajmniej. Powodem jest ówczesny cytat, który jakże aktualny jest dziś, wobec naszej debaty o ideologicznym projekcie inkluzji, z którego nie chce jednoznacznie zrezygnować Minister Edukacji i Nauki. Wszak mając do dyspozycji narzędzia w postaci rozporządzeń i inicjatyw ustawodawczych może swym jednym podpisem po prostu wycofać projekt toksycznej ustawy „o wsparciu dzieci, uczniów i rodzin”, który niczym miecz Damoklesa wisi nad polską szkołą. Wisi i nie wiadomo, kiedy spadnie – za rok, dwa czy …- zmieniając funkcję szkoły z nauczającej na opiekuńczo-terapeutyczną, co jest kluczowym celem inkluzji w edukacji. Mamy świadomość wstrzymania tego procesu, ale żadnych gwarancji rezygnacji z niego! Samo zaprzeczenie i oświadczenie Pana Ministra z ostatniego wywiadu: „Odrzucamy ideologiczne projekty UE” – to stanowczo za mało!
A oto wspomniany cytat z artykułu na temat podręcznika prof. W. Roszkowskiego:
Co – pośrednio – obnaża podręcznik, a poprzez swoje dotychczasowe znakomite publikacje – bezpośrednio – jego Autor? W pierwszym rzędzie – szkodliwość relatywizmu i subiektywizmu w nauce oraz toksyczność metody nauczania „dialogującej” z uczniem, która unieważnia jednoznaczny przekaz. Ponadto – zagrożenie, jakim jest tzw. szkoła „demokratyczna” promowana przez miłośników „równości” i „edukacji wysokiej jakości”, a której celem jest enigmatyczny, dowolny i nieweryfikowalny „rozwój każdego”, i gdzie grzechem największym jest przekazanie obiektywnej wiedzy i [o grozo!] poddanie jej obiektywnej ocenie.
Niestety aktualność tych obserwacji i rozszerzenie pola możliwych skojarzeń – poraża.
Dzisiejsze majstrowanie przy polskim systemie oświatowym pokazuje, iż zamierzamy w kierunku takiej właśnie „wysokiej jakości edukacji włączającej równych szans dla każdego”, w której grzechem niewybaczalnym będzie nauczanie, i że równościowe granty i fundusze przeznaczane są właśnie na edukację włączającą. Skandal – nagłośniony przez ROS – z Funduszem Partnerstwa, nazywającym szkoły specjalne segregacyjnymi i pozbawiającym je gigantycznych środków z UE nie pozostawia wątpliwości, iż ideologia wchodzi bocznym wejściem – np. poprzez samorządy – do polskich szkół. Hasło o „odrzuceniu” niewiele oznacza, gdy absorbowane są środki z projektów UE, także przez MEiN.
W tym kontekście zasadność zarzutów R. Brzózki, które trywializują i zarazem brutalnie upolityczniają poważny dyskurs o oświacie, pomijam i poddaję ocenie i intuicji Czytelników. Wyrażam jedynie zdumienie poziomem negatywnych emocji, którymi przesiąknięty jest tekst pióra urzędującego polityka, który na sztandarze niesie hasło chrześcijańskiej „wyobraźni miłosierdzia”. Spuśćmy więc przysłowiową „zasłonę miłosierdzia” nad żenującymi zarzutami o kłamstwa i polityczne profity, które pojawiły się w artykule „Straszenie rewolucją…”.
Przechodząc do zasadniczych kwestii zawartych we wspomnianym już wywiadzie Ministra Przemysława Czarnka oraz pewnych tez artykułu doradcy Ministra, pozwolę sobie poniżej zadać kilka pytań, przypomnieć kluczowe rozbieżności w ocenie faktów oraz postaram się sformułować jasne oczekiwana, nie jako publicystka, a przedstawiciel szerszej społeczności Ruchu Ochrony Szkoły.
Zacznę od niewygodnego pytania. Jak należy interpretować dziwną zbieżność pozytywnych opinii na temat edukacji włączającej, które wyraża Minister Marzena Machałek, pełnomocnik rządu do spraw edukacji włączającej, oraz … lewica – ustami dziennikarki TVN Justyny Sucheckiej w artykule „Czarnek włącza czy wyłącza?” z 25 kwietnia br. na tvn24.pl. Zwróciły powszechną uwagę pozytywne komentarze dziennikarki odnośnie do proinkluzyjnych wystąpień Pań Marzeny Machałek i Elżbiety Neroj – Dyrektor z departamentu ed.wł. MEiN podczas konferencji UNICEF-MEiN. Bardziej one, niż satysfakcja J. Sucheckiej z przebiegu zdarzenia zaistniałego podczas tej samej konferencji, kiedy to Kurator Barbara Nowak została nagle powstrzymana od zabrania głosu przez… R. Brzózkę [zapewne z obawy o krytykę edukacji włączającej]. Atmosfera ujawniona we wspomnianym artykule stwarza nieodparte wrażenie istnienia „solidarności inkluzyjnej” ponad partyjnymi podziałami.
Z kolei prowokowanie przez lewicę samego Ministra do za lub przeciw włączaniu – trwa. A to poprzez tytuł artykułu Czarnek włącza czy wyłącza?… , a to – już na poważnie – poprzez złożenie 10 kwietnia br. interpelacji poselskiej zmierzającej do usunięcia Kurator B. Nowak ze stanowiska, między innymi za najostrzejszą znaną mi publikację antywłączającą, zamieszczoną przez portal wpolityce.pl pt. „Manifest Komunistyczny edukacji włączającej. Każde dziecko jest w tym systemie poszkodowane. Beneficjentami są ideolodzy”.
Jestem spokojna o reakcję Pana Ministra w kwestii tej absurdalnej interpelacji, ale czy fakty te nie potwierdzają wprost słuszności obaw, jakie wyraziłam w tekście „Totalna rewolucja w oświacie…” o ideologiczną neomarksistowską podstawę inkluzji? Ma być ona „katalizatorem zmian społecznych” i podwalinami do budowy nowego inkluzyjnego społeczeństwa niewykształconych, łatwo sterowalnych homo debilis, dlatego tak jest pożądana przez lewą stronę sceny politycznej. To dlatego łechtani są zwolennicy projektu, choćby byli z opcji innej politycznie, a szturchani – nawet nie przeciwnicy, a zbyt mało gorliwi zwolennicy.
Zwycięstwo edukacji włączającej – byłoby doprawdy „śmiertelną chorobą Rzeczpospolitej”, trawestując słowa R. Brzózki.
Czy jednocześnie wobec faktu rozbieżności opinii widocznych w obozie władzy w tej kwestii i sympatyzowania lewicy z konkretnymi osobami, nie można wyciągnąć wniosku, iż o tempie wdrażania edukacji włączającej, jej kształcie i izolowaniu społeczeństwa od pełni wiedzy o projekcie decyduje nie Minister EiN, a pełnomocnik rządu – M. Machałek? Czyli – Premier…?
Warto przy tej okazji przeanalizować relacje Ministerstwa Edukacji i Nauki oraz Europejskiej Agencji na Rzecz Rozwoju Edukacji Uczniów ze Specjalnymi Potrzebami Edukacyjnymi. Aktywny udział w tych kontaktach co najmniej od 2013 r., czyli już za rządów Donalda Tuska, brała E. Neroj z ówczesnego Wydziału Specjalnych Potrzeb Edukacyjnych Departamentu Zwiększania Szans Edukacyjnych, obecna prawa ręka Minister M. Machałek, dyrektor Departamentu w MEiN. Już wówczas szumne hasła o zbawczej roli edukacji włączającej brzmiały na konferencjach z udziałem przedstawicieli UE.
Z kolei bezkrytycznie uwzględnione rekomendacje UE w inkluzyjnym projekcie „Edukacji dla wszystkich” z 2020 r. czy wizyta przedstawicieli UE w MEiN we wrześniu 2022 r. pod byle pretekstem i naciski na przyspieszenie włączania oraz pełna komunikacja w tej materii z M. Machałek ujawniają zdalne sterowanie polską oświatą – mimo deklarowanej autonomii – z zewnątrz. Jak się to ma do sformułowania Pana Ministra, iż: „Nie, nie będziemy rozwijać projektów unijnych idących w edukację włączającą: pokazujemy to czynami, proszę porozmawiać z dyrektorami szkół specjalnych”?
Tak więc rodowody inkluzyjne sięgają z pewnością głęboko, angażują wiele różnych podmiotów – kilka ministerstw poza MEiN [np. Rozwoju, Rodziny, Zdrowia, Cyfryzacji] i struktury samorządowe, uczelnie wyższe oraz wiele prywatnych firm np. szkoleniowych – co nie oznacza, iż tzw. ”inkluzyjnej ośmiornicy” należy bezwolnie ulegać, jako bezwyjściowemu dziejowemu wyrokowi. Paraliżujący wzrok bazyliszka da się pokonać determinacją i dobrą strategią. Jeśli na serio inkluzję uzna się za zło, ta ocena powinna tylko mobilizować do przeciwdziałania, szczególnie wobec niebezpiecznej tzw. ”międzysektorowości” lansowanej ostatnio, choćby na wspomnianej konferencji UNICEF-MEiN, która grozi rozmyciem się oświaty pomiędzy decydentami z wielu różnych ministerstw. Widzimy początki tego procesu… podtrzymuję swoją opinię, iż „w oświacie jest coraz mniej oświaty”. Niestety, ale – nie musi tak być!
Kluczowa jest odpowiedź – na co i w jakim trybie zostaną przeznaczone pieniądze z Europejskiej Agencji, pozyskane na edukację włączającą – w wysokości 25 mld złotych do wydania do 2027 r. ? A może niekoniecznie trzeba i warto je wydawać, jeśli mają zmienić polską szkołę – to prawda: niedoskonałą i do naprawy, ale naszą – w twór zagranicznej manipulacji i narzędzie sterowania świadomością społeczną Narodu?
Stracimy złudzenia, jeśli fundusze będą przeznaczane na kolejne Specjalistyczne Centra Wspierania Edukacji Włączającej [w liczbie 300 sumarycznie], które błędnie są utożsamiane ze szkołami specjalnymi – jak wspomniał Minister w wywiadzie. Faktycznie znacząco zmieniłyby one formułę istnienia wielu szkół specjalnych poprzez nakierowanie ich na pomoc nauczycielom włączającym z placówek masowych [zgodnie z ich nazwą], a nie na wsparcie uczniów w szkołach specjalnych, jak jest to obecnie. Doraźnie SCWEW-y mogą podreperować wątłe budżety szkół specjalnych i części nauczycieli, ostatecznie – doprowadzą do likwidacji tych szkół w obecnej formule, poprzez transformację i zmianę modelu szkół masowych oraz zmianę zasad orzecznictwa, co także zakłada projekt antyreformy włączającej.
Stracimy złudzenia, jeśli stanie się to po „konsultacjach” ze szkołami specjalnymi, przeprowadzonych podobnie jak wszystkie dotychczasowe w ramach projektu edukacji włączającej – bez szczerej debaty, a wyłącznie w gronie interesariuszy projektu. Dzieje się tak obecnie na licznych konferencjach podsumowujących pilotaż, w których uczestniczymy i które bacznie obserwujemy.
„Po tym wstępnym pilotażu będziemy analizować skutki. W tym momencie żadnego naboru na kolejne Centra nie ma” – odpowiedział Pan Minister na pytanie red. Pawła Chmielewskiego. Fakt – wg harmonogramu ewentualny nabór ma się rozpocząć po 30 czerwca br., po zakończonym pilotażu za 35 494 183,55 zł. [Wkład Europejskiego Funduszu Społecznego: 29 914 497,90 zł]. Oby tak się nie stało.
Oczekujemy przeprowadzenia niezależnych badań na temat dotychczasowej wiedzy rodziców o edukacji włączającej i ocenie jej skutków [nie przez skorumpowane „grantozą” uczelnie i wydziały], a także sondażu opinii rodziców dzieci nie mających orzeczeń, które stanowią 97,5% wszystkich uczniów w szkołach masowych, a których nikt nie pyta o zdanie, oraz 2,5% z orzeczeniami o specjalnych potrzebach edukacyjnych w szkołach masowych. Czy faktycznie efekty nauki ich dzieci i okazane wsparcie są zadowalające w klasach zróżnicowanych, ponad 30-osobowych, przy wielości dopuszczonych dysfunkcji i uczniach niedostosowanych społecznie w tym samym zespole? Takie opinie powinny być kluczem dla przeprowadzenia sensownych zmian w polskiej szkole, a nie ideologiczne utopijne założenia o lewicowym rodowodzie. Polska idzie drogą, którą przeszły inne państwa, doprowadzając do zapaści swoje systemy oświatowe – tak mówią praktycy z USA, Kanady, Australii, Wielkiej Brytanii, Niemiec etc. – czy MEiN słucha takich opinii i prowadzi niezależne badania? Społeczny, ale o szczerych intencjach i zaangażowany Ruch Ochrony Szkoły – tak.
Stracimy złudzenia, jeśli będą kontynuowane kolejne szkolenia włączające nauczycieli przedmiotowych, na których infantylne pluszaki i folie bąbelkowe to metody przedstawiane, w jaki sposób pracować w klasach zróżnicowanych na poziomie licealnym. W nich także uczestniczymy – z narastającym przerażeniem. I jeśli do szkół skierowane zostaną kolejne tysiące ledwie przeszkolonych pedagogów włączających, zwanych zasadnie pseudospecjalnymi.
Przypominamy, iż nauka w szkole trwa na ogół 12 lat, a nie jedną kadencję wybranych parlamentarzystów. Gwarancje istnienia szkół specjalnych i powstrzymania kuli śniegowej inkluzji powinny zatem obejmować znacznie dalszą perspektywę i opierać się na dobrze zorganizowanych finansowych zabezpieczeniach, a nie doraźnie tworzonych funduszach [które wszakże docenimy w razie ich powstania]. Nie wystarczą zapewnienia o wstrzymaniu procedowania ustawy i osobiste gwarancje urzędujących obecnie decydentów, by nauczyciele, rodzice i pedagodzy specjalni odzyskali poczucie bezpieczeństwa.
Ale nadzieja umiera ostatnia – narzędzia prawne i środki finansowe są wszak w gestii urzędującego Ministra!
Pomysłami, jak skutecznie podawać antidotum na inkluzyjną truciznę w polskiej oświacie, Ruch Ochrony Szkoły chętnie się podzieli. Większość z nich jest już dobrze znana w Ministerstwie Edukacji i Nauki. Po pierwsze – odstawić truciznę.
Swój tekst zakończę fragmentami Oświadczenia, które zostało przedstawione podczas pikiety sprzeciwu wobec edukacji włączającej, zorganizowanej przez nauczycieli i rodziców przy współudziale Ruchu Ochrony Szkoły pod Kuratorium Oświaty w Katowicach. Cały tekst znajduje się na stronie ruchochronyszkoly.pl
Niech na koniec zabrzmi zatroskany o wspólne dobro głos społeczny, ani nie ekspercki, ani nie polemiczny. Nasz, polski.
„Projekt Edukacji Włączającej nie jest pomysłem polskim, pochodzi bowiem z instytucji ponadnarodowych. Jego celem nie jest dobro dzieci, lecz ideologiczny projekt społeczno-polityczny, zanurzony głęboko w ideologii marksistowskiej, służący globalnym i europejskim elitom do realizacji ich celów. Jego nieuchronnym skutkiem będzie odebranie Narodowi polskiemu dostępu do wiedzy i cofnięcie Polski do sytuacji edukacyjnej, jaką mieliśmy w czasach zaborów. […]
Dalsze trwanie polityków przy Edukacji Włączającej nie da się pogodzić z wizerunkiem patriotycznego rządu, dbającego o interes Narodu i o dobro jego dzieci.
Wdrażanie Edukacji Włączającej prowadzone jest pod dyktat Unii Europejskiej wbrew interesom państwa i Narodu! Stanowczo się temu sprzeciwiamy!”
Oto vox populi! Usłyszcie go, politycy!
Hanna Dobrowolska
ekspert oświatowy