Zapraszamy do zapoznania się z cyklem komentarzy słuchaczy-praktyków, opisującymi swoje doświadczenia z edukacją włączającą. Komentarze znajdziemy pod rozmową Jana Pospieszalskiego. OGLĄDAJ
CZĘŚĆ 1
pianola Xx
Jestem nauczycielem z ponad 20 letnim stażem i jednocześnie mamą dziecka o specjalnych potrzebach edukacyjnych; zgadzam się z Panią Hanną w 100%. Oby te słowa dotarły do jak największej liczby osób decydujących o tej nieprzemyślanej decyzji. Podziękowania dla Pana Pospieszalskiego za nagłośnienie tego problemu.
Kinga Wacławska
Wspaniała rozmowa. Jestem pedagogiem specjalnym. Pracowałam jako nauczyciel wspomagający przez 4 lata. Zgadzam się ze wszystkim co Pani rozmówczyni mówi o szkolnictwie. Mogę dodać jeszcze fakt, że same osoby niepełnosprawne, mimo że są w szkole masowej, dążą do bycia razem. Razem się trzymały na przerwach. Oni chcą się czuć dobrze w swoim towarzystwie. Szkoły specjalne są potrzebne i są na wysokim poziomie w Polsce.
Danuta Jarząbek
Praca w klasie, w której są dzieci zdrowe i dzieci z niepełnosprawnością lub zaburzeniami mentalnymi jest po prostu nieporozumieniem edukacyjnym, a nie nauczaniem. Nauczyciel nawet z doskonałym przygotowaniem i dodatkową pomocą nie będzie w stanie prawidłowo edukować całej tej zróżnicowanej gromadki. Żadne dziecko na tym nie zyskuje, a tracą wszystkie. Wiem to z własnego nauczycielskiego doświadczenia.
Jagna
Jestem nauczycielem wspomagającym w przedszkolu. Zgadzam się w 100% z tym, co pani mówi. To nie jest tak, że w klasie nauczyciel ma 5 specjalistów. Ma jednego nauczyciela, który teoretycznie powinien umieć pracować z niewidomymi, upośledzonymi, głuchymi, spektrowcami itd. Nauczyciel wspomagający może mieć 5 podopiecznych w każdej klasie( z różną niepełnosprawnością). Szczerze nie ma takiego nauczyciela, który zna się na wszystkich niepełnosprawnościach, to jest masakra. W stolicy jest pełno wakatów na to stanowisko ludzie (np. Katecheci masowo robią teraz podyplomówki, ale szczerze, jak oni pomogą dziecku, nie będą specjalistami. Ja specjalizuję się w spektrum i nie wyobrażam sobie, że skutecznie pracuję z osobą niewidomą lub głuchą – nie znam Braille czy języka migowego. W Laskach siostry, od czasu edukacji włączającej obserwują nowe zjawisko. Trafiają do Lasek dzieciakinw wieku 10-12 lat, które nic nie potrafią. Zaczynają od poziomu czterolatków, uczą się tego, co już dawno powinni umieć. Dzieci z Zespołem Downa, kiedy dorastają zaczynają się orientować, że nie są tak samo traktowane przez rówieśników, i przeżywają dramat
Cdn.